UFC Undisputed 2010 było zdecydowanie najlepszą grą traktującą o MMA, jaka kiedykolwiek powstała. Dodała nowe elementy, poprawiła błędy poprzedniczki oraz zdeklasowała konkurencję, która w prawdzie nie była zbyt wysoka, gdyż stanowiła ją gra EA Sports MMA, a jak wiemy gra prezentowała się dość słabo – mówiąc wprost była żałosna. Również taka była jej sprzedaż, jednak EA nie chcąc tak łatwo oddawać zielonych banknotów w ręce konkurencji zapowiedziało sequel, jednak słuch o nim zaginą.
Dlaczego o tym piszę? Z prostej przyczyny. Monopol danej gry na rynku nie jest dobry – oczywiście dla graczy a nie twórców. Wiedzą o tym właśnie twórcy UFC odpowiedzialni również za serię Smackdown!, którzy w latach 07-09 wydawali niemal identyczne gry z tej serii, bez większych zmian czy nowości. Fani wrestlingu chcą zagrać w mową grę o tej tematyce zmuszeni byli sięgnąć po produkt, ponieważ innego nie było na rynku. Tym bardziej ucieszyłem się grając w demo UFC 3, że mimo braku oddechu konkurencji na karku ekipa THQ nie spoczęła na laurach deklasując swoje poprzednie dzieło.
Po odpaleniu dema naszym oczom ukazuje się ładnie wyglądające menu główne gry, którego zawartość nie zmieniła się zbytnio. Mamy chyba te same opcję co rok temu, w demie dostęp mamy jedynie do exhibition. Po wejściu w ten tryb szczęka mi opadła. Mamy do wyboru stoczenie pojedynku w oktagonie UFC oraz… na ringu legendarnej organizacji PRIDE! To tutaj na szerokie wody wypłynęli tacy mistrzowie jak Antonio Rodrigo Nogueira czy Wanderlei Silva. Znawcy tematu zapewne wiedzą o co chodzi :) Co się z tym również wiąże walczymy na ringu oraz nieco innych zasadach niż te, które panują w UFC min. pierwsza runda 10 min druga i trzecia 5 min, w parterze dozwolone są ataki kolanami na głowę itd. Po wyglądzie wspomnianego Wanderleia Silva`y zaobserwowałem ciekawą rzecz. Mianowicie nie posiadał on swoich charakterystycznych tatuaży na przedramionach, więc czyżby były alternatywne wyglądy dla poszczególnych zawodników, różniących się od siebie w UFC oraz PRIDE? Kto wie przekonamy się już niebawem.
Sam genialny już w sobie system walki nie zmienił się wcale. Dodano jednak opcję sterowania zawansowanego (standardowe) oraz amatorskiego prostszej wersji, które tyczy się walki w parterze. Zamiast skosów i łuków poruszamy gałką po linii prostej. Dla nowicjuszy jak znalazł, gdyż szczególnie dla nich gra nie była zbyt łaskawa i potrafiła skutecznie odrzucać od ekranu telewizora. Teraz problem został rozwiązany i sprawdza się świetnie. Hardcorowiec zadowolony i casual da radę – jednym słowem wilk syty i owca cała. Standardowo dodano nowe ciosy, pozycje walki w parterze oraz bardzo przydatne uniki, które nie raz uratują nam skórę przed technicznym nokautem, co we wcześniejszych odsłonach było dość frustrujące oraz przede wszystkim dodano nowe dźwignie, którym teraz poświęcę osobny akapit.
W najnowszej odsłonie gry dostajemy zupełnie nowy system poddawania przeciwnika. Samą dźwignię zakładamy w ten sam sposób wciskając prawy drążek analogowy. Po wciśnięciu przycisku i podczas próby poddania, na ekranie pojawia się ośmiokąt, w którym znajdują się dwa pola. Aby wygrać walkę przez poddanie należy dostatecznie długo znajdować się swoim polem w polu przeciwnika. W praktyce jest to cholernie trudne i wymaga nie lada refleksu. Na niższych poziomach trudności miałem spore problemy z zakończeniem walki w ten sposób nie mówiąc już o wyższych poziomach trudności. Całe szczęście ja w swojej taktyce nie wykorzystuję dźwigni wcale więc przekształcenie tego elementu w ten sposób jakoś szczególnie mnie nie boli, ciekawe tylko co na to te osoby, które poddań używają.
Jeśli graliście kiedyś w starsze odsłony Smackdowna! to pamiętacie zapewne ludzika, który pokazywał jak bardzo dana część ciała jest uszkodzona. Zostało to teraz bardzo fajnie zaimplementowane do UFC Undisputed 3. Jeśli obijamy np. brzuch lub nogę przeciwnika kolor ludzika zmienia się na czerwony. Im więcej obijamy dane miejsce tym większe prawdopodobieństwo na zakończenie walki. Obijając lewą nogę przeciwnika doprowadziłem do takiego stanu, po którym po kolejnym kopnięciu rywala po prostu zwaliło z nóg i dało mi to szansę na szybkie wykończenie bezbronnego oponenta. Realizm pełną gębą! Mało? Obijając ciągle jedno oko przeciwnika sędzia przerwał walkę i zaprowadził go do lekarza aby sprawdzić czy ten może dalej kontynuować pojedynek. Czegoś tego jeszcze nie było. Jest to mała rewolucja, która dobitnie podkreśla, że diabeł tkwi w szczegółach.
Napisane czegoś o grafice to tylko formalność, ponieważ wystarczy popatrzeć po screenach załączonych do playtestu. Jest to jedna z najładniejszych gier sportowych obok Fight Night Champion. Mięśnie, pot, rany, krew, modele zawodników to najwyższa półka co chyba zresztą widać. Nie wspomniałem jeszcze o dodaniu wejściówek zawodników, które są kolejnym smaczkiem oraz krokiem w stronę jeszcze większego realizmu. Nic tylko czekać na premierę i grać.
Ocena wstępna: 9
Dzięki za świetne przedstawienie gry. Teraz pozostaje czekać do 17 lutego :D.
OdpowiedzUsuńOj warto poczekać :)Szykuje się najlepsza gra traktująca o MMA!
Usuń