Próba zrozumienia fenomenu Simsów



Seria The Sims jest jedną z najpopularniejszych i najlepiej sprzedających się gier na komputery osobiste. Simsy są już na rynku od ponad dekady i szacuje się, że łącznie zostało sprzedanych ponad 125 mln egzemplarzy. Co jednak wpływa na taką popularność „wirtualnej symulacji życia”? Spróbuję sobie odpowiedzieć na to pytanie, jeśli w ogóle jest to możliwe.

Jednak zanim do tego przejdziemy, wypadał by troszeczkę przytoczyć historie omawianej produkcji. W 1987r.  ojciec serii The Sims - Will Wright spotkał inwestora chcącego wejść na rynek gier komputerowych - Jeffa Brauna, z którym po pewnym czasie założył Maxis. Pierwszą grą studia było SimCity wydane w 1989r. Symulator budowy miasta z miejsca podbił serca komputerowych graczy stając się hitem oraz rzecz jasna zarabiając ogromne ilości zielonych banknotów. Pozycja Maxis na rynku się umocniła i pozwoliła Wrightowi na pracę nad innym „simsowymi” grami min. SimEarth czy  SimCity 2000.  Nieco później firma zaliczyła lekki kryzys, z którego udało się wyjść obronną ręką po wydaniu właśnie The Sims.

Trudno uwierzyć ale bohater tego tekstu pierwotnie miał być… komputerowym projektantem wnętrz. Home Tactics (tak brzmiała robocza nazwa gry), nie wszystkim się podobał i Wright postanowił zmienić założenia gry, skupiając się na przeżyciach wirtualnych domowników. Dalej historia jest wszystkim znana. Zmiany okazały się na tyle celne, że dziś Maxis to kolos na rynku, posiadający na swoich kontach miliony dolarów. „Wirtualny symulator życia” stał się hitem i bestselerem nie do przeskoczenia dla konkurencji. Ale właściwie dlaczego? Co w tej grze jest tak niesamowitego i niezwykłego, że gdy patrzymy na słupki sprzedaży, aż niedowierzamy? Przejdźmy do meritum.



Simsów chyba przedstawiać nie trzeba. Tworzymy własną postać lub całą rodzinkę, kupujemy dom i …żyjemy po prostu. Oglądamy telewizje, gotujemy aby nie byli głodni, sprzątamy, spotykamy się z innymi simami itd. Tak naprawdę w kółko robimy to samo. Co rano wstajemy, bierzemy prysznic, jemy śniadanie i wychodzimy do pracy. Kiedy już z niej wrócimy również robimy określony zestaw codziennych czynności.  Mimo tego iż schemat jaki przed momentem przedstawiłem jest dość trafny to i tak w Simsy grają miliony ludzi na całym świecie. Jednak z drugiej strony… „czy aby życie też nie jest monotonne?” Poza tym ciekawe jeszcze jest to, że czynności których nie znosimy w prawdziwym życiu, tak chętnie „wykonujemy” w świecie simów i to na dodatek świetnie się przy tym bawiąc.


Jedynym co na razie przychodzi mi do głowy, aby sensownie uzasadnić dlaczego ta gra jest tak popularna przychodzi mi na myśl jedynie prostota. Aby dobrze się bawić wystarcz umiejętność posługiwania się myszką. Nie trzeba posiadać refleksu i zręczności jakiej nie powstydziła by się małpa. Jedyne co musimy to klikać w poszczególne obiekty. Tak niezwykle prosta rozgrywka pozwoliła dotrzeć do cholernie szerokiego grona odbiorców. W Simsy może grać wasza siostra, mama, ciotka, babcia itd. Ile znasz osób, które w ogóle na co dzień nie mają styczności z grami, a w domu na półce mają właśnie Simsy? Podejrzewam, że wiele. Prawdopodobnie gdybym zorganizował ankietę wśród moich koleżanek okazało by się, że ponad 75% grała w produkcję  Willa Wrighta. Jestem tego niemal pewien. Jednak czy aby tylko niezwykła prostota i przystępność niemal dla każdego to klucz do sukcesu? Myślę, że nie.


Simsy dają nam możliwość w cielenia się w wirtualny odpowiednik samego siebie – takie wirtualne ja. Rozbudowane edytory postaci pozwalają na stworzenie naprawdę bardzo podobnego pod względem wyglądu i cech charakteru sima. Zastanów się co jeśli ktoś gra w simsy, ponieważ może w bardzo naiwny sposób spełnić swoje marzenia – może być kimś. (Brzmi to nie zwykle niewiarygodnie i strasznie, bo jeśli tak jest w rzeczywistości to w jak strasznych, dziwnych i głupich czasach przyszło mi żyć?) Jest to nie zwykle naiwne, jednak w dobie ogromnego wyścigu szczurów, manipulacji i propagandy całkiem możliwe. Nie idzie mi w prawdziwym życiu, mam kiepską pracę, której nie znoszę, byle jakie mieszkanie i na dodatek zostawiła mnie dziewczyna. Jednak w wirtualnym świecie mam posadę prezesa, super samochód, willę z basenem i sprzątaczkę nimfomankę. Do tego ogrodniczkę nimfomankę, sąsiadki nimfomanki oraz zajebiste koleżanki w pracy, które również są nimfomankami. Rozumiesz? Coś na zasadzie przyjaciół z gier MMO. Wychodzę tylko w tedy gdy jest to konieczne, gram ciągle, nie spotykam się z nikim, ale znajomych mam. Gdzie? W gildii…

Szczerze próbowałem zrozumieć fenomen tej serii, lecz nie potrafię. Logiczne argumenty nie chcą napełnić mojej wyobraźni niestety. Możliwe, że zbyt dosadnie próbowałem rozwikłać tą zagadkę? A może po prostu niektórych kręci budowanie domków i wirtualne życie? Nie rozumiem…


Hi, We are templateify, we create best and free blogger templates for you all i hope you will like this blogify template we have put lot of effort on this template, Cheers, Follow us on: Facebook & Twitter

0 komentarze:

Prześlij komentarz